Julian Czurko: Jak spotkałaś metodę Clean na swojej drodze?
Bogena Pieśkiewicz: To było na mojej ścieżce NLP-owskiej. Byłam już wtedy trenerką NLP, bywałam u Jennifer de Gandt, która zapraszała różnych ciekawych ludzi. Zaprosiła między innymi Penny Tompkins i Jamesa Lawleya na warsztat o metaforze. Nie bardzo wiedziałam, na czym to polega, więc po prostu wzięłam i zaczęłam doświadczać na sobie magii pracy z metaforą. Jakoś mnie to chwyciło i potem brałam udział w pozostałych warsztatach.
To była pierwsza grupa, która utworzyła się we Francji i w ten sposób nauczyłam się Clean Language. Pracowaliśmy wtedy metodą prób i poprawek. Jennifer zorganizowała grupy praktykujące w Paryżu, szkolenia miały miejsce w La Bouvetière w Normandii i tam do dzisiaj odbywają się spotkania Summer University.
Wspominam to z rozbawieniem, bo wtedy żeśmy się uczyli bardzo eksperymentalnie, próbowaliśmy tych pytań, jak to działa. Pytania Clean wydawały się bardzo proste, ale wcale takie nie były. W dosyć krótkim czasie – bo w ciągu roku – dogoniliśmy grupę angielską. Udało się to dzięki praktykowaniu, dzięki regularnym spotkaniom, na których pracowaliśmy między sobą i nad sobą. Ubieraliśmy nasze problemy w metafory, które rozwijaliśmy dzięki pytaniom. Na nasze spotkania regularnie przyjeżdżali również studenci z Anglii, z Holandii, a nawet Belgii.
Kiedy grupa uczy się od początku do końca gotowej metody, to jej sytuacja jest zupełnie inna od Waszej. Dostawaliście tylko elementy, z których potem próbowała na własną rękę tworzyliście całość, szukaliście swoich rozwiązań. Jak to doświadczenie wpłynęło na Wasz zespół?
B.P.: No, mieliśmy świadomość, że trudno jest nauczyć się inaczej niż przez doświadczenie na sobie i przez prowadzenie drugiej osoby. To była praktyka jak we wschodnich praktykach – aikido, Tai Chi Chuan czy Qigong – nabywasz umiejętności przez praktykowanie. I mniej więcej tak żeśmy do tego podchodzili.
Czym to podejście różniło się od tego, co robiłaś wcześniej?
Co mnie tak ujęło w podejściu Clean, to właśnie poszukiwanie drogi, żeby dotrzeć do własnej prawdy. „Własnej”, czyli „mojej”, kiedy byłam klientem – i „własnej” drugiej osoby, jeśli byłam jej facylitatorem. To takie pogodzenie się, że każdy ma swoją prawdę, którą sam spotyka w swoim świecie, i że drogą do niej jest właśnie metafora.
Ujęła mnie również postawa praktyka Clean, że jest taka nieingerująca. Bo z mojego doświadczenia z NLP i z terapii – którą się również zajmowałam – wynikało, że jeżeli zrozumiem, jaki jest problem klienta, to będę potrafiła mu zaproponować coś takiego, co pomoże mu uzyskać to, czego chce. A w Clean tego nie ma, bo tu facylitator wie, że nie ma nic do zaproponowania. Jest tylko po to, żeby zadbać o proces poszukiwania własnej prawdy, aby przebiegał w tempie klienta, w optymalnych warunkach. Taka właśnie nieingerencja mi się podobała.
Rozmowę z Bogeną Pieśkiewicz przeprowadziłem w Warszawie 2 grudnia 2016 roku. Tekst jest publikowany w częściach na moim blogu:
Część 1: Początki z Clean
Część 2: Coaching a Clean Coaching
Część 3: Clean Space
Bogena o sobie napisała: Jestem z wykształcenia językoznawcą, z zawodu coachem, z zamiłowania trenerem rozwoju ludzi i organizacji. Moim stylem życia jest nomadyzm: Paryż jest moją kotwicą, świat polem działania, Toskania przystanią.
Prowadzę szkolenia dla Clean Coachów w języku francuskim (Francja, Belgia, Maroko, Kanada). Jestem autorką podręcznika „Manuel de Clean Coaching”. Jako polskojęzyczna trenerka Clean Coaching stałam się propagatorką tej metody w Polsce. [źródło]